Czy możemy pomóc sami sobie, gdy nic nie idzie tak jak powinno? Żegnaj frustracjo!


Cześć!


Chciałam dziś napisać o filmie. Ale średnio mi się podobał, bardziej denerwował... więc to odpada, nawet tytułu nie podam ;). Czytam ostatnio książkę, ale równiez trafiła się taka bez szału. Nie wiem, czy dam radę ją skończyć. Nie miałam weny na robienie słodkości, więc i tego Wam nie polecę... To co, burza mózgów? :D. No dobra, to może weźmiemy sobie uczucia i emocje na tapetę, przypomniało mi się, że już dawno miałam opisać jedno z nich



Frustracja.

Skąd się bierze? Tak według mnie? Z NIEMOCY! W głowie mamy idealną wizję tego czy tamtego zdarzenia, tej czy tamtej sytuacji. I nagle TRACH... wszystko się rypło... nie jest tak jak chcieliśmy, jest zupełnie inaczej... a może w ogóle nie jest, nie ma nic, totalnie, nic nie wyszło, nawet namiastka... Niestety, ale o frustrację bardzo łatwo. Może to dążenie do perfekcji, może to też się do tego przyczynia. Bo przecież im bardziej mamy coś zaplanowane, w najmniejszych szczegółach, tym bardziej boli strata prawda? Boli, wiadomo że boli. Z drugiej strony, skoro czujecie ból, będziecie czuli też radość gdy szczęście się uśmiechnie do Was od ucha do ucha. Gdy coś się uda, będziecie się cieszyć jak głupole! Najgorzej nie czuć nic... No dobrze, ale już widze odbiegam od tematu :P.

Nie jesteśmy w stanie wychować sobie całego świata. Ludzie nie będą całymi dniami spełniać naszych marzeń, pragnień i zachcianek. Może oczywiście się tak zdarzyć, ale może też być różnie. Wiem też, że siedząc sobie teraz mogę się mądrzyć, ale jak przyjdzie co do czego i mi się noga powija, klnę na potęgę i na chwilę zapadam się w sobie, łzy w oczach, wiadomo ;). Ale już nauczyłam się ogarniać samą siebie. Daję sobie chwilę. I robie coś, co całkowicie odciągnie moją uwagę. Od biedy może to być gotowanie, pieczenie, ale najlepiej sprawdza się ruch (tak, tak, prowadzę sondaż :P ). Nie jestem pełnoetatowym biegaczem, ale w takich chwilach mam wrażenie, że jak się zerwę to przebiegnę maraton :P. Nic tak nie pomaga jak ruch. Będąc w tym właśnie stanie frustracji, wierzcie mi, nie wymyślicie nic mądrego. Na trzeźwo, z małego chociaż dystansu - owszem jest szansa. Ale jak będąc wku*wionym, zacznienie szybko obmyślać nowy plan i strategię - oj, nie chciałabym przy tym być, będą noże latały :D.

Więc, jak coś lub ktoś da Wam porządnie w kość to co? To musimy to WYPOCIĆ! Może być też i (lub dodatkowo) muzyka. Ale broń Boże smęt! Energetyczna, fajterska, taka petarda, żeby poderwała tyłek do działania ;).

Odpowiadając na pytanie zawarte w temacie wpisu - tak, możemy sobie sami pomóc! W tej pierwszej chwili, na gorąco. Jesteśmy zdani sami na siebie. I tak, możemy sami siebie ogarnąć, przytulić, ucałować, poklepać po plecach ;). Ale to wymaga treningu. Treningu, bo nie zapaść się w otchłań rozpaczy już na amen. Tylko upaść, i już za moment podnieść się na czworaka, a później pięknie wyprostowanym iść sobie dalej JAKGDYBYNIGDYNIC :D.

Ja to tak widzę, tak o tym myślę W SKRÓCIE.

Ciężki temat ta frustracja. Można by pisać i pisać. Aż można dostać frustracji :D. Starałam się więc  opisac go prosto i w miarę przyjemnie. Na ile tylko się dało! I pomimo powagi tematu, muszę dołączyć uśmiechnięte zdjęcie. Bo wiadomo, bywa ciężko, ale życie jest piękne LUDKI!

Dobrego wieczoru, dobrej nocy i wspaniałego dnia jutro i aż do najbliższej środy, kiedy to się znowu tu spotkamy ;). Tym razem żadnych obsuw, urodzin, już będzie zgodnie z planem :D

Buźka!



Komentarze

Popularne posty